Reklama
Reklama

Nutri-Score w Biedronce, Lidlu i innych dyskontach. Czy warto mu ufać?

Na produktach dostępnych w dyskontach często można zobaczyć oznaczenie Nutri-Score. Co tak naprawdę oznacza ta skala od A do E i czy warto traktować ją jako wiarygodne źródło informacji o wartości odżywczej?

Co to jest Nutri-Score?

Podczas codziennych zakupów w Lidlu, Biedronce czy Kauflandzie można zauważyć na opakowaniach produktów kolorowe etykiety z literami od A do E. To system Nutri-Score, który ma ułatwiać szybkie porównanie wartości odżywczej różnych produktów. Skala jest prosta: A (ciemnozielone) to produkty o korzystnym składzie, E (czerwone) - te najmniej pożądane z punktu widzenia zdrowia. System powstał we Francji i został opracowany z myślą o tym, by wspierać konsumentów w dokonywaniu zdrowszych wyborów już na etapie zakupów. Choć w Polsce nie jest obowiązkowy, wielu producentów i marki własne dyskontów decyduje się go stosować.

Co bierze pod uwagę Nutri-Score?

Nutri-Score działa na zasadzie punktacji - część składników "liczy się na minus", a część "na plus". Do tej pierwszej grupy zaliczają się m.in. kalorie, cukry proste, tłuszcze nasycone i sól. Im więcej ich w produkcie, tym gorzej oceniany jest produkt. Z kolei obecność błonnika, białka, owoców, warzyw, roślin strączkowych czy zdrowych tłuszczów (np. z orzechów lub oliwy) działa na korzyść produktu.

W efekcie powstaje końcowy wynik, który może mieścić się w przedziale od -15 do +40. Im mniej punktów końcowych, tym lepsza ocena. Na tej podstawie produkt otrzymuje jedną z pięciu liter - od A (najlepszy skład) do E (najgorszy). Wszystko liczone jest na 100 g lub 100 ml, niezależnie od tego, jaką porcję zwykle spożywamy.

Wady i paradoksy systemu Nutri-Score

Choć Nutri-Score ma ułatwiać zdrowe wybory, system nie jest pozbawiony słabości. Po pierwsze - ocena dotyczy zawsze 100 g lub 100 ml produktu, co nie zawsze odpowiada rzeczywistej porcji. Może to prowadzić do sytuacji, w których produkt spożywany w całości wypada znacznie gorzej niż wskazywałaby na to jego literka na opakowaniu.

Kolejna wada to pomijanie wartości odżywczych takich jak witaminy, składniki mineralne czy związki bioaktywne. Przykład? Coca-Cola Zero może wypaść lepiej niż naturalny sok owocowy, bo zawiera mniej kalorii, mimo że dostarcza znacznie mniej składników prozdrowotnych.

Nutri-Score nie uwzględnia też stopnia przetworzenia żywności ani jakości użytych składników. To prowadzi do kuriozalnych sytuacji - np. oliwa z oliwek czy łosoś atlantycki otrzymują oceny "C" lub "D", mimo że są uznawane za elementy zdrowej diety. Jednocześnie wysoko przetworzone produkty, jak słodzone płatki śniadaniowe Nesquik, potrafią zdobyć ocenę "A".

W efekcie niektóre oznaczenia mogą wprowadzać w błąd - i zamiast ułatwiać, utrudniać wybór wartościowych produktów.

Czy warto ufać Nutri-Score?

Nutri-Score nie jest systemem idealnym, ale nie oznacza to, że należy go całkowicie ignorować. Badania pokazują, że etykieta ta rzeczywiście pomaga wielu osobom dokonywać lepszych wyborów - zwłaszcza w przypadku produktów z tej samej kategorii, np. wybierając mniej kaloryczne płatki śniadaniowe czy jogurty z niższą zawartością cukru.

Jednak traktowanie Nutri-Score jako jedynego wyznacznika zdrowego odżywiania może prowadzić do błędnych wniosków. To narzędzie warto rozumieć jako wskazówkę, a nie ostateczny wyrok. Jeśli wiemy, jak działa - łatwiej będzie nam odczytać jego kontekst i nie dać się zwieść zielonej literce "A" na wysoko przetworzonym produkcie.

Najlepszym podejściem jest więc krytyczne spojrzenie - Nutri-Score może być pomocny, ale tylko wtedy, gdy używamy go świadomie i jako jeden z wielu elementów oceny jakości żywności.

Zobacz też:

Promocja na jeansy w Lidlu! Sprawdź, jaki fason najlepiej podkreśli Twoje kształty

Jak zrobić pisanki? Ten trik daje niesamowity efekt

Najlepsze zamienniki perfum w Rossmannie. Lista zapachów La Rive

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Biedronka | Lidl | Kaufland | Carrefour | Auchan | zdrowie
Reklama